Angielski humor, czyli londyńskie rozrywki

Najważniejszą dyscypliną sportową w Londynie jest oczywiście piłka nożna – jeśli w domu jest mężczyzna, to zaraz wymieni jakiś klub sportowy, któremu w środowe wieczory kibicuje (bo jak środa, to koniecznie pucharowa) i na jaki stadion chciałby pojechać na jej mecz. Na naszej wycieczce z meczem był drobny problem (przerwa w rozgrywkach – jakieś urlopy, okienka transferowe, leczenie kontuzji, zwinięta murawa itp.), ale można było zwiedzić stadion Chelsea Londyn, porozbierać się w szatniach gospodarzy i gości (ta druga była ciasna, niewygodna i niska, może także specyficznie pachniała, jak męskie szatnie po meczach), a także poudzielać wywiadów w specjalnym pomieszczeniu dla prasy.

To rozochociło uczestników wycieczki tak bardzo, że udali się po dalsze rozrywki do galerii figur woskowych Madame Tussaud – wszystko tam zaczęło się podczas rewolucji francuskiej, kiedy Marie Grosholtz, później Tussaud została poproszona o wykonanie masek pośmiertnych sławnych ofiar gilotyny. Tak rozpoczęła się idea kolekcji figur sławnych ludzi, nie tylko tych którzy umarli, ale żywych i popularnych, z którymi Madame objeżdżała przez 33 lata Wielką Brytanię.

Dziś modele nie są odgrodzone od widzów i można z nimi wykonywać wspaniałe pamiątkowe zdjęcia, na jakie żywe pierwowzory swoim fanom nigdy by nie pozwoliły. Aby dopełnić dzień konieczna była jeszcze wizyta w Chinatown, czyli miejscu opanowanym przez chińskie sklepy i restauracje. To nie jest nasza Marywilska, ale miejsce o wiele bardziej egzotyczne, rozrywkowe i klimatyczne. Tak zakończył się kolejny londyński dzień, inne będą bardziej poważne i historyczne.

Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 4 marca 2014 roku.