„Uwielbiam zapach napalmu o poranku. Raz nasi bombardowali jedno wzgórze przez dwanaście godzin. Kiedy było po wszystkim… nie znaleźliśmy ani jednego trupa. Ten zapach: jak zapach benzyny. Całe wzgórze pachniało… zwycięstwem.”
Poznajecie oczywiście cytat z amerykańskiego filmu o wojnie wietnamskiej „Czas Apokalipsy”. Nie ma chyba osoby, której Wietnam nie kojarzy się przede wszystkim z konfliktem zbrojnym z ubiegłego stulecia. Okazją do zwiedzenia muzeum była nasza wizyta w Sajgonie, czyli obecnie Ho Chi Minh City.
Muzeum Wojny Amerykańskiej, jak na nią mówią Wietnamczycy, mieści się w nowoczesnym budynku, wewnątrz którego można obejrzeć zdjęcia, opisy wojny, trochę broni, karabinów, granatów, wyrzutni, mundurów. Zobaczyliśmy tam wiele zdjęć znanych reporterów wojennych, którzy przybliżali okropieństwa wojny, a ich kadry stały się często kultowymi ilustracjami.
Na zewnątrz muzeum można obejrzeć amerykański sprzęt wojskowy, zarówno lądowy, jak i powietrzny. Nie da przejść obojętnie koło BLU-82B, czyli Daisy Cutter. Całe 3,35 mdługości i 1,37 m średnicy. Daisy Cutter, czyli po polsku „kosiarz stokrotek”. Służyła ona do oczyszczania lądowisk dla śmigłowców. Po raz pierwszy Daisy Cutter została użyta 23 marca 1970 r. właśnie podczas wojny w Wietnamie. Zapalnik w postaci pręta, który miał 2 metry długości detonował bombę tuż nad powierzchnią ziemi. Fala uderzeniowa rozchodziła się na boki niszcząc wszystko wokół, tworząc doskonałe lądowiska dla śmigłowców.
Nie chcieliśmy robić szczegółowych zdjęć w muzeum i dlatego dzisiejszy artykuł jest ilustrowany jedynie zdjęciami amerykańskiego sprzętu pozostawionego po wojnie w Wietnamie, a dziś eksponatów Muzeum Wojny.
Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 24 listopada 2015 roku.