„… i ten, kto powiedział, że cie poznał, jest po trzykroć głupcem.” Cytując George Sand (dla niewtajemniczonych – to była kobieta), przypomina się to śmieszne święto z PRL, z jego pończochami w prezencie z funduszu zakładowego i podchmielonymi panami wracającymi z imprezki z goździkiem do domu.
Odeszliśmy na szczęście od tego schematu święta i naszą kobiecą tajemnicą pozostaje, czego tak naprawdę w życiu chcemy, nie tylko z powodu naszego święta.
Mój najlepszy 8 marca był w 2014 roku, sobotni wieczór z piwem Angkor w ręku, krewetkami w cieście na brudnawym talerzu, na fotelu wbitym w nadmorski piasek kambodżańskiej plaży, w doborowym towarzystwie słuchanie muzyki, oglądanie sztucznych ogni i lampionów, tych buddyjskich światełek do nieba.
Ale pora wrócić do rzeczywistości i pokazać Wam, po raz kolejny, kobiety z różnych stron świata spotkane podczas naszych widokówkowych wędrówek. Zdradzę Wam również, że spotkaliśmy wiele dzieci, ale czas na ich przedstawienie nadejdzie w czerwcu.
Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 10 marca 2015 roku