Ostatni rzut oka na indyjski Radżasthan, czyli pożegnanie z Incredible India

Indie zawsze fascynowały cudzoziemców. Już w IV wieku p.n.e. żołnierzy Aleksandra Wielkiego zdumiał widok słoni. Wiliam Szekspir , który nigdy nie był w Indiach, pisał w „Śnie nocy letniej” o ich bogactwie i egzotyce. Mark Twain nazwał Indie „krajem, który wszyscy pragną ujrzeć, a ujrzawszy choćby przelotnie, nie oddaliby tego widoku za widoki reszty świata”.

Indie to kraj kontrastów – historia i tradycja przemieszane są tu ze zmieniającą się teraźniejszością. Kontrasty rzucają się w oczy od chwili przybycia. Na ruchliwej ulicy New Delhi spotyka się wielbłąda, wóz ciągnięty przez bawoły, stado kóz, motocykl Harley Davidson, ręcznie malowaną w barwne, skomplikowane wzory ciężarówkę, najnowszego mercedesa, samotnie wędrującą krowę, klimatyzowany autobus o opływowych kształtach.

Turyści wybierający się do Indii powinni wiedzieć, że w światowej turystyce kraj ten odgrywa niewielką rolę. Za to w samych Indiach turystyka jest trzecią co do wielkości dziedziną eksportową (po drogich kamieniach i biżuterii oraz gotowych ubraniach). Turyści kierują się głównie (a zatem zostawiają pieniądze) do Złotego Trójkąta, utworzonego przez Delhi, Agrę i Dżajpur, oraz do coraz popularniejszego Radżasthanu. Dawno minęły już czasy, gdy podróżujący musieli zrezygnować z wygód, do jakich przywykli.

Zamożność Indii oznacza, że na większości terenów zurbanizowanych samochody są sprawne, hotele wygodne bądź wręcz komfortowe, komunikacja płynna, w sklepach zaś pełno towarów. Przedstawiamy więc nasze ostatnie foty z ulic Indii, kraju, który pokochacie na zawsze, lub zawsze już będziecie omijać szerokim łukiem.

W Indyjskich opowieściach wspomagał mnie przewodnik National Geographic „Indie” autorstwa Louise Nicolson z 2003 roku.

Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 11 października 2016 roku.