Szekhawati podlegało kiedyś rządom Dżajpuru, jednak w 1471 roku Rao Szekhaw zdobył niepodległość i nadał swym ziemiom nazwę Shekhawati. Położenie na przecięciu szlaków karawan sprawiło, że rozkwitł tam handel opium (!), bawełną i przyprawami. Zaczęły wyrastać domy, które chroniły przed upałem i oślepiającym słońcem. Artyści ożywiali puste płaszczyzny ścian barwnymi malowidłami, a właściciele haveli (bogato zdobione rezydencje) decydowali się na coraz jaskrawsze kolory i oryginalne dodatki.
Ściany były ozdabiane wizerunkami bóstw o niebieskich obliczach, portretami kolonizatorów o różowych obliczach, scenami z historii i mitologii. Trafiały się również motywy erotyczne, obok gramofonu, lokomotywy parowej i parowca kołowego.
Tak mijały stulecia, kupcy wznosili swoje haveli, cenotafy, zbiorniki wodne, świątynie i karawanseraje. Obwarowane domy miały izolowane zenany w obrębie wewnętrznego dziedzińca przeznaczonego dla kobiet, a mężczyźni prowadzili interesy w salonach. Dzisiejsze miasta to cień tamtych wspaniałych czasów, szlaki handlowe zmieniły się, kupcy wyjechali, tylko nieliczni turyści podziwiają freski, spacerując między górami śmieci i świętymi krowami.
Ale na nocleg można się zatrzymać w starym pałacu Alsisar Mahal w Mandawi, w sypialni o oknach na osiem stron świata, gdzie usłużny pokojowiec przyniesie wieczorem do łóżka gorący termofor, bo może trochę chłodno w pałacowej komnacie – oto Indie właśnie.
Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 13 listopada 2012 roku.