Znasz-li ten kraj, gdzie cynamon dojrzewa, czyli spice farm na Zanzibarze

Zanzibar jest nazywany wyspą przypraw, ponieważ gospodarka kraju przez długie lata była oparta na handlu przyprawami, a szczególnie goździkami, które do dziś stanowią główny produkt eksportowy wyspy. Wydaje się, że znamy wszystkie przyprawy, które można znaleźć w naszych sklepach, ale zwykle są to proszki lub małe kawałeczki zamknięte w smutnych torebeczkach.

Chętnie skorzystaliśmy z możliwości odwiedzenia farmy przypraw, aby te ciekawe rośliny, o dużym znaczeniu gospodarczym zobaczyć w ich naturalnym środowisku. Zdajemy sobie sprawę, że zostaliśmy zaprowadzeni jedynie do specjalnej części dla gości, gdzie mogliśmy deptać, skubać, smakować podziwiać i fotografować, nie narażając plantatorów na straty finansowe.

Skręciliśmy z głównej drogi w dżunglę i wąziutką drogą dojechaliśmy do polanki. Tam czekali na nas przyprawowi przewodnicy z kubeczkami ukręconymi z liści i ozdobionymi pięknym kwiatem – tam mieliśmy wrzucać nasze zdobycze. Tak zaopatrzeni ruszyliśmy w dżunglę i wtedy lunął deszcz – to właściwe określenia sposobu, w jaki na Zanzibarze pada deszcz. Zapobiegliwi gospodarze pospieszyli do nas z parasolkami i tak wyposażeni, ślizgając się w czerwonym błocie chlapiącym aż na uda, ruszyliśmy dalej na wycieczkę.

Co nam się udało zobaczyć – najbardziej zdziwiła mnie gałka muszkatołowa, pokazano nam drzewo ze śliwkami renklodami, ale pestka tych śliwek była znaną nam gałką i pięknie pachniała. W pewnym momencie przewodnik zaczął obdzierać z kory jakieś nieszczęsne drzewko i rozszedł się zapach cynamonu. Kępy trawy, wyglądające jak przerośnięty perz okazały się po zerwaniu trawą cytrynową. Na drzewach wisiały zielone owalne owoce – to był po prostu kakaowiec, a na innych owoce wielkie jak bochenki, to owoce chlebowca (bardziej popularna nazwa to jack fruit tree, albo jak kto woli jack daniels tree). Goździkowe drzewa nie robiły wrażenia, po prostu miały kwiatki, które zerwane i zabrane do domu po kilku dniach zamieniły się w zwykłe goździki.

Chwilami potykaliśmy się o jakieś korzenie i kłącza wystające z ziemi, a była to kurkuma i imbir. Na krzakach wisiały zielone kulki – to pieprz, a na innych ziarenka kardamonu. Wanilia wyglądała jak wielka fasolka szparagowa, tylko czerniała na końcach zamieniając się w znaną nam laskę wanilii. Bogactwo roślin przyprawowych oszołomiło nas, a owoce których próbowaliśmy w dżungli rozleniwiły, więc w następnej widokówce nie przyspieszamy – pole, pole ( wolno, wolno ), jak mówią miejscowi, coś znowu przyjemnego przedstawimy.

Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 12 grudnia 2017 roku.