5,5 centymetrów współczucia, czyli Asakusa w Tokio

Byliście w Częstochowie, a na Krupówkach byliście, a znacie jarmarki świąteczne w Krakowie, Pradze, czy Dreźnie ? Jeśli mówicie – tak, świątynia Sensoji w dzielnicy Asakusa w Tokio nie powinna Was zaskoczyć, bo nas, przyznamy, że jedynie oczarowała atmosferą.

To był niedzielny poranek, podobno nie było tłoczno, ale nasze oczy rozszerzyły się na widok tłumu spieszącego do Kaminarimon (Brama Gromów). Minęliśmy Fujin i Raijin, czyli Bóstwo Wiatru i Bóstwo Gromu, które bronią świątyni przed nadejściem złych duchów, lub śmiertelników o nieczystych intencjach. Wraz z tłumem pielgrzymów weszliśmy w Nakamise dori, czyli uliczkę wewnętrznych sklepów, gdzie stoją stragany z pamiątkami, tradycyjnymi wyrobami, słodyczami, słonymi ciasteczkami i innymi wartymi uwagi utensyliami. Grzecznie podążyliśmy do bramy wewnętrznej zwanej Hozomon, czyli Bramą Skarbca. Wiszą na niej dwa olbrzymie słomiane, 400 – kilogramowe sandały, które łapią złą energię, jak się wypełnią, to wymienia się je na nowe (ja tak robię z moimi kapciami za 18 złotych z bazaru w Legionowie, wymieniam kiedy potrzeba).

Wreszcie doszliśmy do gmachu Kannondo, głównego budynku Sensoji, uznawanego za najstarszą świątynie w Tokio. Została założona w 645 roku, kiedy to dwaj rybacy wyłowili z morza złoty 5,5 cm posążek Kannon (buddyjska bogini współczucia). Do dziś jest przechowywany w świątyni, ale oczywiście nie jest wystawiany na widok publiczny, jako najważniejsza świętość (uważam, że zawsze robią taki numer z ukryciem świętości w świątyni, albo zakazują go fotografować, albo wystawiają jakąś kopię).

Na pocieszenie zrobiliśmy sobie powrotny spacer przez jarmark Nakamise dori, kupując po drodze wiele nieprzydatnych pamiątek i prezentów, bo na poświęcenie i błogosławieństwo załapaliśmy się w innej świątyni, ale to zupełnie inna historia na kolejna widokówkę.

Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 27 listopada 2018 roku.