W Jaipur o poranku należy udać się pod wzgórze, nad którym króluje potężny Fort Amber. Patrząc nań z drogi da się wyróżnić część lewą, zbudowaną przez Man Singha, który prowadził wiele zwycięskich kampanii Akbara, oraz część prawą, naśladującą budowle mogolskie z Agry i Fatehpur Sikri, którą wzniósł Jai Singh I, dowódca wojsk trzech mogolskich cesarzy.
W Forcie najciekawsza jest świątynia Kali Mata, bogato zdobione apartamenty Jai Singha, warto też zwrócić uwagę na Diwan i Am – salę audiencyjną oraz Szisz Mahal – pałac luster, gdzie ściany zdobią zwierciadlane motywy migoczące w świetle nawet jednej świecy.
Rano stanęliśmy w długiej kolejce turystów i po godzinie dosiedliśmy naszych słoni, które posuwały się w górę, specjalną drogą prowadzącą na szczyt wzgórza Amber. Słoni podobno jest około stu, każdy zabiera dwie osoby i może wejść na górę 5 razy dziennie, bo potem robi się nerwowy i może dojść do wypadku (co już się kiedyś zdarzało). Licząc dalej 1000 osób dziennie wjeżdża w ten sposób na górę płacąc za to po 550 rupii, czyli 30 złotych, czyli słonie zarabiają 30 000 PLN dziennie.
Nie wiem, czy to złoty interes, ale być w Indiach i nie przejechać się na słoniu po prostu nie wypada. Droga w dół była już mniej porywająca, schodziliśmy na piechotę, trochę plącząc się między nogami schodzących, pomalowanych, pięknych stworzeń. A skoro o stworzeniach dużych i małych mowa, to zapraszamy do kolejnego odcinka naszej indyjskiej opowieści. Padnie w nim ważne pytanie:„Czy widziałeś już tygrysa ?”
Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 16 sierpnia 2016 roku.