W Wietnamie przez cały dzień jedzą zupę – niby taki zwykły cienki rosołek z makaronem, zieleniną , paskami mięsa, tofu lub krewetkami. Zaczynają dzień od miski zupy zjedzonej w kucki na ulicy, lub kończą w eleganckiej knajpie z miską zupy w ręku. Muszę przyznać, że ta zupa okazała się pyszna, nawet jedzona kilka razy dzienne przez kilkanaście dni na okrągło. W Polsce trudno kultywować tę wietnamską tradycję, gdy jednak jesteśmy w okolicach ulicy Marywilskiej 44, to zaglądamy do baru Hanoi do Pani Kasi i kupujemy zupę Pho z kurczakiem, z wołowiną i z krewetkami, czyli namiastkę Wietnamu w Polsce.
Najprostszym sposobem jest jednak samodzielne ugotowanie zupy. Pozwolę sobie zacytować wypróbowany przepis za Panią Doan Thi Bao Lan: obgotowane i obmyte 1,5 kg kości wołowych zalej 3,5 litrem wody, dodaj 0,5 kg karkówki wołowej i zagotuj. Następnie dodaj 10 cm pocięty kawałek imbiru, dwie posiekane i zeszklone cebule, 3 łyżki sosu rybnego, trochę nasion anyżu, 4 ząbki podsmażonego czosnku, sól i 2 łyżki cukru. Gotuj minimum 3 godziny na małym ogniu i odcedź wywar.
Do miseczki włóż cienki makaron ryżowy, trochę pokrojonej dymki i kolendry , pokrojonego w plastry kurczaka, wołowinę lub krewetki, zalej wywarem, posyp smażoną cebulka, dodaj ostrą pastę chili i sok z limonki – zajadaj ze smakiem. I tego szczęśliwego smaku życzymy Wam Drodzy Czytelnicy w czasie nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2016 Roku.
Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 22 grudnia 2015 roku.