Koniec świata, a właściwie Europy, czyli Nordkapp w Norwegii

Wszystko ma swój początek i koniec, nawet poczciwa, pogrążająca się w kryzysie Europa, w której centrum leży nasza piękna ojczyzna. Ale jeśli pojedziemy z Polski na północ kilka tysięcy kilometrów, to okazuje się, że w pewnym momencie dalej jechać nie można i to jest właśnie koniec Europy. Gdzie jest jej początek jeszcze nie wymyśliłam, ale jak dojdę do sensownych wniosków, to nie omieszkam tego napisać.

Wróćmy do Przylądka Północnego, czyli słynnego Nordkapp w Norwegii, jest to miejsce leżące w obszarze nocy i lata polarnego, które odwiedziliśmy w lipcu, czyli słońce podobno nie zachodziło, ale tego nie widać na naszych zdjęciach. Pogoda zmienia się tutaj bardzo szybko, gdy przyjechaliśmy była gęsta mgła, a godzinę później mieliśmy już piękny widok aż po horyzont.

W 1553 roku Richard Chancellor na statku „Edward Bonaventure” szukał Przejścia Północno-Wschodniego, czyli drogi do Chin wzdłuż północnych wybrzeży Europy i pierwszy nazwał oraz opłynął ten przylądek. W późniejszych wiekach modne były wycieczki na przylądek, połączone ze wspinaczką po stromych stokach wybrzeża, a dziś odwiedzenie ośrodka turystycznego istniejącego na przylądku od 1920 roku stało się żelaznym punktem norweskich wycieczek.

Z baru szampańskiego, który wykuty w skale niczym amfiteatr otwiera się na Morze Arktyczne, można podziwiać dzikie i niegościnne obszary wielkiej wody na północy Europy. Ciekawostką jest, że w ogromnej białej kuli umieszczonej na szczycie budynku znajduje się pokój dla nowożeńców.

Warto również pospacerować po wybrzeżu i uwiecznić Słup Południa – wielką metaloplastykę przedstawiającą kulę ziemską, oraz „Dzieci Ziemi” – płaskorzeźby w formie olbrzymich medali wykonane w 1988 roku przez małych artystów z siedmiu kontynentów.

Tekst opublikowany w Gazecie Powiatowej 10 stycznia 2012 roku.