W naszych widokówkowych podróżach polecieliśmy do Rangunu korzystając z eleganckiej linii lotniczej Emirates Airline z siedzibą w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Połączenia lotnicze, które obsługują „Emiraty” to loty do Azji, szczególnie tej na dalekim wschodzie, również poprzez dalsze porty przesiadkowe do południowo-wschodniej Azji, do Australii i Nowej Zelandii, a także Afryka i trochę Ameryki.
Praca w tej linii lotniczej podobno należy do lepszych w branży, zarobki są więcej niż dobre, trasy obsługiwane ciekawe, samoloty duże i nowoczesne, więc nie można narzekać. My jako pasażerowie również byliśmy zadowoleni z wybranej usługi, ale przecież mieliśmy opowiedzieć o nocy w Dubaju, właśnie tej przesiadkowej nocy.
Mieliśmy lądować w Dubaju około godziny 23-ciej, a samolot kolejny mieć rano około 9-tej. Noc spędzaliśmy w hotelu w Dubaju, więc natychmiast poszukaliśmy ofert typu: 4-godzinna wycieczka po Dubaju nocą połączona z oglądaniem miasta ze 124-go piętra Burj Khalifa panoramy miasta, przejazd do dubajskiej mariny i oglądanie podświetlanych, tańczących fontann.
Niestety, na miejscu okazało się, że samolot z Warszawy zatrzymał się bez stanowiska z rękawem i podróż autobusem po lotnisku trwała tak długo, że dopiero po północy wydostaliśmy się z terminalu. Wszystkie światła były już wygaszone, ani wyspy-palmy, ani Burj Khalify nie udało się zobaczyć. Poszliśmy na spacer w miasto, ale wszystkie obiekty w okolicy już się pozamykały.
Samo lotnisko jest oczywiście nowoczesne, pełne sklepów, restauracji, nowatorskich rozwiązań architektonicznych oraz ciche – czyli nie są podawane żadne komunikaty. Ale jak nad ranem rozległo się z głośników nawoływanie muezina do modlitwy, to gwarantuję, że nikt nie spóźnił się na swój bording do samolotu.
Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 15 stycznia 2019 roku.