Jedno oko na Maroko… a zobaczysz Marrakesz też

Zdarzyła się nam kiedyś podróż przez Cesarskie Miasta Maroka (taki był tytuł wycieczki w biurze podróży), przejechaliśmy więc cały kraj i dojechaliśmy do słynnego Marrakeszu. Chyba zmęczyły nas już wtedy arabskie metropolie, więc bez entuzjazmu podążyliśmy za naszym przewodnikiem do grobowców Sadytów.

I tam pojawiła się policja turystyczna, na widok której nasz przewodnik powiedział: „Teraz będzie nieprzyjemnie.”… i został zaaresztowany, wsadzony do policyjnej suki, wywieziony w dal, a nam powiedziano: „Czekajcie, coś się stanie z Wami stanie.”

Stało się tak, że zabrakło naszych biletów do zwiedzania i trasy turystycznej po mieście. Po godzinie zjawił się nowy przewodnik, ale jego też zamknęli, dopiero trzeci przewodnik Aziz mógł nas poprowadzić. Zapytał, czy ma mówić angielski czy niemiecki. Poprosiliśmy po angielsku, więc odpowiedział, że lepiej zna niemiecki i w tym języku poznawaliśmy Marrakesz.

Nasz właściwy przewodnik pojawił się wieczorem i nie bardzo wiedział, czemu byliśmy zaniepokojeni, przecież to jego zaaresztowano. Nie dostał więc od grupy bakszyszu, za to biuro podróży w Polsce naszą skargę zrozumiało i hojnie (mam wrażenie, że trochę nawet przesadnie) nam marokańskie zagubienie wynagrodziło.

Na zdjęciach to, o czym dukał po niemiecku Aziz: plac Dżemaa el-Fna, meczet Kutubijja, grobowce Sadytów, Pałac El Bahia i ogród Majorelle. Pamiętajcie, na policję, nawet turystyczną, trzeba zawsze bardzo uważać.

Tekst opublikowany w Gazecie Powiatowej 18 września 2012 roku.