Nieokiełznane siły natury, czyli trzęsienie ziemi na wyspie Kos

Od kilku lat na początku maja wyjeżdżamy na grecką wyspę Kos, jeździmy do tego samego hotelu, choć pokoje dostajemy różne. Taki wyjazd na początku sezonu turystycznego ma swoje dobre strony finansowe, temperatury nie są jeszcze zabójczo wysokie, a w miastach nie przewalają się tłumy turystów.
Po kilku latach znamy wyspę jak własną kieszeń, zjeździliśmy ją i zdeptaliśmy we wszystkie strony, choć o paru nowych rzeczach, jakie napotkaliśmy opowiemy Wam w kilku najbliższych odcinkach naszej widokówkowej historii.

21 lipca 2017 roku trzęsienie ziemi nawiedziło grecką wyspę Kos. Największe zniszczenia są w centrum miasta Kos, gdzie znajduje się wiele restauracji i barów. strząsy dotknęły też wybrzeże Turcji. Silne trzęsienie ziemi nawiedziło rejon greckiej wyspy w nocy z czwartku na piątek. Według amerykańskiej służby geologicznej USGS miało magnitudę 6,7 w skali Richtera. Jego epicentrum znajdowało się między wyspą Kos na Morzu Egejskim a miastem Bodrum na wybrzeżu Turcji, a ognisko – na głębokości 12 kilometrów pod dnem morskim.   Woda wdarła się w głąb portowej dzielnicy miasta. Według wstępnych szacunków rannych zostało ponad 100 osób, z których trzy są w stanie poważnym, choć nie zagrażającym życiu.

O takim nieszczęściu dowiedzieliśmy się w zeszłym roku i teraz pojechaliśmy zobaczyć, czy nadal w mieście są ślady po kataklizmie. W centrum miasta rzeczywiście są ślady pęknięć na murach, zwalona jest wieża minaretu na centralnym placu. W porcie widoczna jest na nabrzeżu potężna szczelina w ziemi, a niektóre budynki mają poniszczone elewacje i dachy.
Ale wszędzie na ulicach toczy się normalne życie, działają kawiarnie i sklepiki turystyczne, koty snują się po ulicach, a turyści biegają po mieście, nigdzie też nie widać emigrantów i kapoków porzuconych przy plaży.

Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 29 maja 2018 roku.