Zawsze, gdy jestem w Pradze, mówię sobie, że już tego nie zrobię, bo byłam tam już tyle razy i wszystko zobaczyłam. Ale potem zawsze tak wychodzi, że nagle znowu wchodzę na Prazsky Hrad i Hradczany, czy główną bramą, czy przez Królewskie Ogrody i zaczynam włóczęgę między tymi starymi budynkami. Coś mają w sobie te stare królewskie siedziby, bo krakowski Wawel też mnie zawsze przyciąga, żeby koło Kościuszki wejść na wzgórze i z niego spoglądać na Wisłę, a potem na dach Kaplicy Zygmuntowskiej.
Zaraz po wejściu na trzeci dzieciniec Hradczan wpadamy na Katedrę świętego Wita. Ta największa świątynia Pragi , wtłoczona w zbyt ciasną dla niej przestrzeń jest kościołem metropolitalnym archidiecezji, nekropolią królów i cesarzy oraz miejscem przechowywania czeskich insygniów królewskich. Prace nad katedrą rozpoczęły się w 1344 roku z rozkazu Jana Luksemburskiego.
Budową kierował francuski architekt Mateusz a Arras, a po jego śmierci przybyły ze Szwabii Peter Parler, który kontynuował prace aż do wybuchu wojen husyckich. Katedrę ukończył zespół architektów i artystów w XIX i XX wieku. W 1950 roku katedra świętego Wita została znacjonalizowana przez władze komunistyczne. Co ciekawe, kościołowi do dziś nie udało się jej odzyskać i świątynia wciąż należy do państwa.
Najznamienitszymi elementami monumentalnego wnętrza są okna z barwnymi witrażami (między innymi projektu Maxa Svabisky’ego oraz Alfonsa Muchy) oraz tyforium – ganek obiegający nawę poniżej okien – z galerią gotyckich posągów. Największą atrakcją wnętrza katedry jest kaplica świętego Wacława, księcia Czech. Tam też znajduje się skarbiec, klucze do niego przechowuje siedem różnych instytucji i w nim właśnie są schowane czeskie regalia, jedynie w wyjątkowych sytuacjach wystawiane na widok publiczny.
Na tym etapie zakończymy dziś wycieczkę po Hradczanach, ale niebawem ruszymy dalej, przed nami zmiana warty, ogrody, Kralovsky palac i wiele innych atrakcji.
Tekst opublikowany w Gazecie Powiatowej 10 listopada 2020 roku.