Rety ile wody, czyli Cataratas do Iguacu Brazylia

Słoneczny brazylijski poranek wstał nad pousadą w Foz de Iguacu, nasze ubrania wysuszyły się, a my po kąpieli w wodospadach w świetnej formie zdrowotnej udaliśmy się na podziwianie tego cudu natury.

Po drodze atrakcja, na którą szykowaliśmy się już w Polsce: chwila oczekiwania i wsiadamy do helikoptera, to mała 6 – osobowa kropelka, która zabrała nas nad wodospad. Z perspektywy śmigłowca zrozumieliśmy, jak powstał wodospad, widać wyraźne zapadlisko w ziemi, ot taki ruch tektoniczny, po którym musiała się rozlać rzeka, tworząc Gardziel Diabła i cały cud Catarates do Iguacu. Helikopter sprawnie krążył nad wodospadem, aby wszyscy mogli pooglądać miejsca, które wczoraj przeszliśmy lub przepłynęliśmy pontonami. Pod nami dżungla i ogrom wody, a co w tym piękne, to praktycznie brak cywilizacji w pobliżu wodospadu, wszystko prawie dziewicze i dzikie.

Po tej podniebnej przygodzie kolejny spacer wzdłuż brazylijskiej strony rzeki, aby podziwiać setki wodospadów, które wzbijają w niebo krople wody, a w nich tworzą się piękne tęczowe łuki, jak w bajkach. Ale to nasza rzeczywistość, więc toczymy boje z koati, czyli ostronosami – te sprytne zwierzaki tylko czekają, aby wślizgnąć się do plecaka i obrabować naiwnego i przyjaznego turystę z jedzenia. Miejscami podchodzimy na ścieżki i pomosty rozpościerające się nad wartkim strumieniem rzeki.

Wszędzie są płaszcze przeciwdeszczowe, nam przydają się te z Wietnamu, ale i tak nie są w stanie w pełni ochronić przed mgiełką wodną. Rety ile wody – to stwierdzenie jest tu bardzo na miejscu, to naprawdę cud natury, nabieramy ochoty na poznanie innych wodospadów, ale o tym opowiemy w kolejnych widokówkach.

Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 20 czerwca 2017 roku.