Surat Thani w Tajlandii, czyli nie wierzę przewodnikom

Surat Thani (miasto dobrych ludzi) zyskało tę nazwę w 1915 roku. Król Rama VI nadał ją, chcąc upamiętnić głęboką religijność ówczesnych mieszkańców miasta. Obecnie jest to stolica prowincji, centrum finansowe, port przeładunkowy kauczuku i orzechów kokosowych. Teren ten po raz pierwszy zyskał na znaczeniu w okresie Śriwidżai ze względu na strategiczne położenie u ujścia rzek Tapi i Phum Duang.

Jeszcze dziś zainteresowaniem cieszy się rzeka, po której niewielkie łodzie przewożą ludzi na położone przy nabrzeżu bazary. Droga zostawia za sobą wzgórza, przemierza obszar gęstych plantacji drzew gumowych i w końcu osiąga miasto Surat Thani. Ten ruchliwy ośrodek szkutniczy, rybacki i górniczy rozsiadł się nad brzegiem rzeki Tapi.

W samym mieście niewiele jest do obejrzenia, można stąd jednak wybrać się do kilku interesujących miejsc, w tym na Ko Samui. [Tajlandia, seria: „Przewodniki Wiedzy i Życia” 2009; Tajlandia, seria „Podróże marzeń”, Biblioteka Gazety Wyborczej 2005]

Tyle można przeczytać w przewodnikach o Surat Thani, gdzie odwiedziliśmy najfantastyczniejszy w naszym życiu nocny festyn nad brzegiem rzeki Thapi, tylu doznań kulinarnych w budce na ulicy nigdy nie odkryliśmy, a spaceru po hałaśliwym bazarze nie da się nawet przymierzyć do naszych europejskich festynów.

Natomiast poranny rejs po rzece Tapi w magiczny sposób przeniósł nas w klimat lat 60-tych do scenografii jak z filmu „Czas Apokalipsy”, tylko już nikt nie strzelał do nas z brzegu. Stąd tytuł artykułu – nie wierzę przewodnikom tak do końca, staram się słuchać dobrych rad autochtonów i odwiedzać to, co chcą nam pokazać prawdziwego.

Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 14 maja 2013 roku.