Po co jechać do Peru, jeśli nie odwiedzimy Machu Picchu? Prawie sto lat temu to pytanie nie miało sensu, ale uparty absolwent Yale, późniejszy senator Stanów Zjednoczonych Hiram Bingham poszukiwał ruin Vilcabamby – zaginionej w dżungli twierdzy Inków.
W lipcu 1911 roku Bingham, jako szef Peruwiańskiej Ekspedycji Naukowej w towarzystwie lokalnego policjanta w roli tłumacza i przewodnika, wyruszył wąskim szlakiem mułów w dół wąwozu Urubamba. Kiedy obozowali w Mandor Pampa, rolnik Melchor Arteaga poinformował członków ekspedycji o istnieniu ruin na niedalekim szczycie górskim. Bingham namówił go, aby zaprowadził ich do tego miejsca, oferując jednego sola za usługi. Bingham, Arteaga i policjant wspięli się na szczyt i ujrzeli Machu Picchu. Był to widok zapierający dech w piersi, chociaż miasto pokrywała porastająca je przez stulecia roślinność.
Każdy turysta docierający dziś do Machu Picchu odbywa drogę prowadzącą na szczyt, z której odkrywcy ujrzeli miasto. Podobnie jak oni mają okazję stanąć w zachwycie. To doskonały moment, by sfotografować ten niesamowity widok. Machu Picchu zostało zbudowane na górskiej przełęczy na wysokości 2350 m ponad urwistymi ścianami doliny Urubamba. Uniknęło splądrowania przez Hiszpanów, ponieważ przed ich przybyciem do Ameryki zostało porzucone przez mieszańców. Zawładnęła nim natura, a pamięć o nim zaginęła.
Ocalałe mury nie są jednak całkiem puste, co chwilę w ruinach spotykamy pasące się tam towarzyskie lamy. Wyśmienita inkaska sztuka kamieniarska przetrwała próbę czasu, jednak funkcja, jaką pełniło miasto, nadal pozostaje niejasna. Prawdopodobnie było to miejsce kultu, obserwatorium, w którym badano gwiazdy albo wiejska rezydencja dziewiątego władcy Inków, Pachacuteca. Miasto Inków dzieli się na górne i dolne – z licznymi połączonymi ze sobą schodami i ścieżkami, domami, świątyniami, fontannami, placami oraz tarasami uprawnymi.
Żadna inna cywilizacja nie poradziła sobie z układaniem tak wielu olbrzymich bloków kamiennych w taka precyzyjny sposób. Kamienie były wyciosane kamiennymi i brązowymi narzędziami, a ich krawędzie polerowane dotąd, aż poszczególne bloki pasowały do siebie idealnie jak układanka. Oczywiście do dziś nie wiadomo, jak Inkowie transportowali na miejsce budowy głazy granitowe wyciosane z górskich skał.
Ale co Wam będziemy opowiadać o Machu Picchu, my skromni turyści z Legionowa. Choć dziś czytacie już naszą 150. widokówkę, to mamy poczucie naszej niewiedzy o wielu miejscach, które przedstawiamy w naszym cyklu podróżniczym. W tym miejscu chcemy wspomnieć naszego niezrównanego przewodnika po Peru, Jacka Walczaka, który rok temu poprowadził nas po inkaskich szlakach, dzieląc się swoją przebogata wiedzą o tym rejonie. Zapraszamy Was również do lektury książek Jacka : „Aztekowie i tajemnica kalendarza”, „Obrazki z przygody”, czy „Inkowie i tajemnica Machu Picchu”.
Dziękujemy Wam Drodzy Czytelnicy za cierpliwość i wierność dla naszych podróżniczych historii, postaramy się jeszcze parę kolejnych widokówek napisać, jeszcze jakieś kawałki świata zobaczyć i Wam pokazać.
Na szczęście tego, co się zobaczyło… nie da się odzobaczyć.
Tekst opublikowany w „Gazecie Powiatowej” 14 listopada 2017 roku.