Szefie, szefie nie przyjadą, bo się nie da !

Taki meldunek odebrał podpułkownik prowadzący próbną defiladę przed Świętem Wojska Polskiego o 2 w nocy 12 sierpnia 2017 roku w Warszawie. O co chodzi pytacie? Wszystkie pojazdy i kolumny żołnierzy ustawiły się już w Alejach Ujazdowskich od Belwederu, aż po Plac Trzech Krzyży i ogłoszono, że samochód osobowy marki Opel Vectra (cytat) będzie udawał samochód z Panem Prezydentem prowadzącym przegląd pododdziałów w trakcie defilady, więc czekamy, czekamy i czekamy i nic. Okazało się, że Vectra nie przejedzie, bo coś się na trasie źle ustawiło.
Ale od tego jest próba, żeby poprawić błędy i mamy nadzieję, że we wtorek Pan Prezydent przejedzie, bo się już da. I wierzymy, że lektor komentujący defiladę zapozna się z czytanym tekstem, żeby gładko odczytywać nazwisko panieńskie naszej Pani Prezydentowej i kilka innych trudniejszych słów ?
Szef, kiedy usłyszał, że nie przejadą, bo się nie da, nie mógł powstrzymać śmiechu ( sądzimy, że ma lata doświadczeń w Batalionie Reprezentacyjnym WP ), więc gładko dalej poprowadził próbną defiladę, udając, że jednak zwierzchnik sił zbrojnych pojawił się.

Od północy pojazdy i żołnierze gromadzili się w Alejach Ujazdowskich: poczty sztandarowe, pododdziały różnych formacji wojskowych, zaproszeni przedstawiciele armii sojuszniczych – Kanadyjczycy, Amerykanie, Węgrzy, Rumuni, Słowacy i inni chętni do defilady. Było tam 1500 żołnierzy i 200 najróżniejszych pojazdów wojskowych. Po ulicy sunęły Langusty – wyrzutnie rakiet WR-40, Kraby – haubice w pełnym module ogniowym, Rosomaki – wozy zabezpieczenia technicznego, także w wersji medycznej, Osy – zestawy przeciwlotnicze, Raki – samobieżne moździerze, groźne, ryczące Leopardy – czołgi 2A4 i 2A5 oraz Bożeny – zdalnie sterowane samobieżne trały do rozminowywania.

Do czwartej nad ranem trwały próby defilady, wyglądało to niesamowicie – najpierw słychać było niski, groźny pomruk silników, potem ukazywały się światła samochodów – pilotów i wreszcie z mgły i smogu wytworzonego przez dziesiątki potężnych silników wyjeżdżały pojazdy wojskowe.
Sunęły majestatycznie, zgodnie z zaleceniem trzymając się linii defilady, czyli środka drogi, ale zadziwiająco zgrabnie zawracały wokół własnej osi pozostawiając jedynie nieco gumy ze specjalnych osłon na gąsienicach.

Pogoda sprzyjała, w środku nocy było ponad 25 stopni, Warszawiacy i nie tylko licznie przybyli na próbną defiladę, a wszystko można było zobaczyć naprawdę z bliska, jeszcze nie było barierek, które pojawią się tam we wtorek. Dudnienie czołgów PT-91 twardy przejeżdżających 2 metry od nas odczuwaliśmy w każdej cząstce ciała, to niesamowite wrażenie. Warto było poświęcić noc na widokówkową podróż do Warszawy i Wam to w przyszłym roku polecamy, ale nie zapominajcie, że już dziś noc Perseidów i jeśli pogoda dopisze, to znowu ją zarwiemy, tym razem dla spadających gwiazd.